Co się stanie, gdy wprowadzisz do swojego życia "stereotyp uzdrawiania"?

27 kwietnia 2022

Czy słyszałeś kiedyś to powiedzenie o powrocie do zdrowia: "odwróć się"? Oznacza to, że bierzesz wszystko, co masz na głowie - zmartwienia, strach, ukochaną osobę, właściciela, szefa, rachunki... i oddajesz to Bogu. Wiem, co sobie myślisz: "O nie, to jeden z tych religijnych fanatyków". Może tak jest, a może nie - nie ma to większego znaczenia, prawda? Jesteś tutaj, czytając to, więc być może, tylko być może, jest to coś, co zostało Ci polecone do przeczytania.

Unikaj. Maskowanie. Udawaj.

Wytrzeźwiałem kilka lat temu. Jestem na odwyku od ogromnego uzależnienia od wódy i narkotyków. Robiłem prawie wszystko, co tylko można sobie wyobrazić. Robiłem to, żeby nie musieć czuć, żeby nie musieć stawiać czoła życiu na jego warunkach. Unikać. Maskować. Odrzucać. Uciekać. Udawać. Powiem ci, że taki styl życia może przynieść masę nieszczęść.

Kłamstwo, oszustwo, ukrywanie się, hulanki, manipulacje, wykręcanie i wywracanie mojej duszy do góry nogami. Wiele razy byłem bardzo bliski GAME OVER. Próbowałem jednak wielu różnych sposobów, zanim przyznałem się do tego, że jestem uzależniony w epickim stopniu. Kiedy wypowiesz te słowa do siebie, nie możesz ich cofnąć. Są one tam, we Wszechświecie, i odbiją się echem za każdym razem, kiedy choćby przez chwilę pomyślisz o tym, żeby je wymazać - lub udasz, że nie miałeś tego na myśli. O nie, Wszechświecie, chciałem powiedzieć: "Jestem dobry, naprawdę dobry, mam to... daj spokój, przecież mnie znasz". Czasami żartuję. Ja tylko żartowałem'. HA, Wszechświat nie ma na to najmniejszej szansy. Siedzimy w tym razem i nadszedł czas na poważną zmianę scenariusza.

Na szczęście dla mnie jest to część mojej historii. Bóg i Wszechświat byli tam ze szklanką w ręku i uszami przyciśniętymi do przysłowiowej ściany. Nie kazali mi cofnąć moich słów. Kiedy wracam myślami do tego czasu, ogarnia mnie wdzięczność i jestem im niezmiernie wdzięczna, że wysłuchali mojego wołania. Moja dusza w końcu wysunęła się na czoło pola bitwy i przejęła dowodzenie. Moja dusza powiedziała: "Ja się tym zajmę, uważam, że ona jest już prawie gotowa". Wymagało to trochę podpowiedzi i dużo bólu. Wtedy, na początku mojej trzeźwości, byłam kłębkiem nieporozumień, jak w Strefie Mroku. Nie miałam pojęcia, który koniec jest na górze, a który na dole. Moje emocje były całkowicie rozchwiane. Moja głowa i serce toczyły wojnę, która wydawała się trwać wiecznie, a ja nie byłem pewien, czy kiedykolwiek będę inny niż byłem.

Odwrócenie tego

Po odstawieniu alkoholu i narkotyków po raz pierwszy w życiu stanąłem na stabilnym gruncie. Pamiętam, że pomyślałem: "W porządku, nie jest źle. Mogę to zrobić". To tak, jakbyś po raz pierwszy założył wrotki i stał w miejscu przez te kilka sekund, zanim kółka się rozjadą i upadniesz na tyłek. Czułam się wystarczająco dobrze, doskonale unosząc się na "różowej chmurce" i wreszcie zdecydowałam się robić rzeczy w inny sposób.

Tak zaczęła się podróż w inny wymiar. Trzeźwe życie!

Życie w trzeźwości to prawdziwa podróż. Jesteś obecny we wszystkim! Czułem się tak, jakbym miał nową skórę i był na wysokim poziomie "czucia" - defcon 5! Teraz żyłam, byłam w pełni obecna i dopiero uczyłam się chodzić. Szczerość, opowiedzenie swojej historii, przebaczenie sobie, modlitwa i medytacja, konfrontacja z przeszłymi zachowaniami i czynami, zadośćuczynienie. Była praca do wykonania i ja ją wykonałem. Wszystkie te nowe uczucia i odniesienia złożyły się na nowe życie. Ich kulminacją była mądrość, dojrzałość, pokorna pewność siebie i akceptacja tego, że jestem w stanie dostrzec, kim jestem, i postanowiłem, jeden dzień po drugim, być lepszą wersją samego siebie.

"Nie zmieniłabym niczego

Kocham swoje dzisiejsze życie. Jestem trzeźwy od 10 lat dzięki łasce Boga i wspólnocie AA. Straciłem i pokochałem. Rozpadałem się i wznosiłem. Ponosiłem porażki i odnosiłem sukcesy. Tak wiele wydarzyło się w życiu, a ja byłem w tym wszystkim obecny. Niektóre z nich bolały tak bardzo, że bałam się, że pęknie mi serce, ale większość z nich to był zwykły dzień z mojego życia. Spora część była błoga, przyjemna, zdumiewająca i monumentalna. Błogosławione życie składające się ze wszystkich odmian uczuć i doświadczeń.

Nie zmieniłbym niczego w miejscu, w którym siedzę dzisiaj. Nie bólu i cierpienia związanego z byciem czynnym narkomanem i alkoholikiem, ponieważ było to pomostem do życia wykraczającego poza to, co mogłem sobie wyobrazić. Nie straciłam obojga rodziców, bo miałam ich za kochających, współczujących, hojnych i wspaniałych. Nie znalazłam miłości, by ją stracić lub by nie była taka, jakiej oczekiwałam. Nic... nic bym nie zmieniła, ponieważ JESTEM tym wszystkim, co sobie wyobrażałam, siedząc na stołku w barze i próbując ułożyć sobie życie w pijackim zamroczeniu, by po chwili o nim zapomnieć.

Codziennie budzę się wdzięczna za wszystko, za wszystko - za to, co dobre, za to, co trudne, za ból serca, za przyjaźnie... ZA WSZYSTKO. Żyję inaczej, niż sądziłam, że będę żyć, ale jest to o wiele lepsze życie, ponieważ byłam w stanie je zmienić. A to już samo w sobie jest przepisem na Bożą wolę i łaskę.

Gina Andreano,

Hoboken, NJ